Młodsza Szwedka poprosiła mnie, abym
napisała trochę o swojej pasji, a ponieważ ostatni post był z
serii: „bardziej na poważnie”, ten postaram się utrzymać w
bardziej swobodnym tonie.
W moim przypadku zdarzyło się tak, że
z jednego hobby powstało drugie. Można nawet powiedzieć, że
wszystko potoczyło się bardzo prozaicznie, by potem zupełnie
zmienić mój sposób bycia. To właśnie od pamiętnego spotkania z
Andreasem Jonssonem zaczęto nazywać mnie Szwedką. Dzięki „AJowi”,
a także mojemu tacie, który zawsze mnie wspiera w kontynuowaniu
swoich pasji. Pamiętam, że gdy jechaliśmy do domu żółtym
autobusem pełnym ludzi wracających z pracy, mój tata rzekł:
„Założę się, że nie uda Ci się pogadać z Andreasem po
szwedzku”. Wiedział jak mnie zmotywować, jak sprawić, by ambicja
wzięła górę. Od tamtego czasu uczę się tego fantastycznego
języka, poznaję Szwecję, mimo przebywania w Bydgoszczy.
Początkowo, starałam się uczyć samodzielnie, jednak okazało się
to niesamowicie trudne. Zapewne sprawił to także mój charakter...
Musiałam więc znaleźć sposób, by przemóc lenistwo. Długo
zastanawiałam się, co zrobić, by jakoś zmotywować samą siebie.
Wreszcie, po kilku tygodniach, natrafiłam w Internecie na ogłoszenie
nauki szwedzkiego. Wbrew pozorom, te lekcje sprawiają mi wiele
radości oraz przyjemności. Uczę się trzech języków (co niestety
bardzo trudno pogodzić), ale żaden z nich nie sprawia mi takiej
satysfakcji jak właśnie szwedzki. Bowiem ta mowa ma w sobie jakąś
magię - znam wielu ludzi, do których serca wdarła się szwedzka
mentalność i melodyjność ich języka.
Gdy już szwedzki i poznawanie kultury
skandynawskiej stały się moją pasją, najbardziej bałam się
rozczarowania. Pewnego dnia, tacie udało się spełnić moje
marzenie i zabrać mnie do Szwecji. Jeszcze będąc na promie byłam
pełna obaw, jednak gdy tylko postawiłam stopę na szwedzkiej ziemi,
zrozumiałam, że to właśnie to miejsce pokochałam i już nigdy
nie uda mi się go wyrzucić z serca. Tym bardziej, gdy w ciągu tych
zaledwie paru dni, udało mi się poznać mentalność Szwedów, to,
w jaki sposób spędzają swój wolny czas, ich zamiłowanie do
ochrony środowiska oraz to, jak umiejętnie łączą przeszłość
i tradycje z przyszłością i nowoczesnością, pozbawiło mnie
wszelkich obaw.
Jednak najbardziej pozytywne wydarzenie
związane z tą nietypową pasją, miało miejsce, nie tam – na
północy, ale tutaj, w moim rodzinnym mieście. Podczas jednego z
długich jesiennych wieczorów, razem z moimi wspaniałymi
przyjaciółmi, poszliśmy do warsztatu wspomnianego wcześniej
przeze mnie szwedzkiego żużlowca, by wręczyć mu urodzinową
niespodziankę. Spędziliśmy z Andreasem bardzo miło czas.
Opowiadał nam o wszystkim, co tylko nas interesowało. Wreszcie
zahaczyliśmy o temat Szwecji. Choć krótką chwilę, przeplatając
z angielskimi frazami, udało mi się pokazać sportowcowi, że
potrafię trochę posługiwać się jego ojczystym językiem. I
wtedy od Szweda padł komplement, którego nigdy bym się nie
spodziewała. Pochwalił, zdumiony, mój akcent i wolę walki, by
dojść do perfekcji. Te słowa uskrzydliły mnie i od tego czasu,
gdy tylko zwątpię, przypominam sobie to wspaniałe uczucie, gdy
osoba, dzięki której to wszystko się zaczęło, zdopingowała mnie
do dalszego pogłębiania pasji.
Choć wiem, że przede mną jeszcze
długa droga i wiele barier do pokonania, by osiągnąć cel, który
sobie wyznaczyłam, to świadomość, że mam przy sobie ludzi,
którzy zawsze mnie wspierają, sprawia, że mogę być tą samą,
trochę szaloną, Szwedką i spełniać swoje marzenia :)
szwedka
Zapraszamy do komentowania!
Zapraszamy do komentowania!
Od pewnego czasu mnie również zafascynowały kraje skandynawskie. Krajobrazy mają tam naprawdę cudowne... A usłyszenie takich słów od Andreasa - marzenie!!! *.* Trzymam za Ciebie kciuki i mam nadzieję, że spełnią Ci się wszystkie marzenia dotyczące tej pasji :)
OdpowiedzUsuńhttp://waysaboutme.blogspot.com/